/Podniósł ją delikatnie i ubrał,z jego ręki ciekła krew,w końcu aby bicz zrobić to krew jest potrzebna.../

/Posadził ją na piasku i odwrócił się,usiadł na ziemi,w myślach:Co ja żem narobił...

-Ja to jednak nigdy nie pomyślę...Co zrobię...
/Położył się na piasku trzymając za policzek/:
-Ja to jednak jestem palant...
/Zaczął wiać wiatr i piasek go delikatnie przykrył,przetarł oczy,z których pociekły pojedyńcze łzy/:
-Głąb...

/Leżał na ziemi w ubraniu/:
-Nie ma nikogo kto mógłby mnie zabić...Każdy woli patrzeć jak się cierpi...
/Spojrzał na ręke z której ciekła krew/

/Odwrócił głowę w bok,słyszał płacz/:
-Wcześniej była szczęśliwa a teraz prze ze mnie jest...

/Po chwili z jego ręki wystrzelił bicz wybijący Ci nóż z ręki,nie odzywał się/

/Zrobił co miał zrobić,bicz był tylko zmyłką,a nóż zamarzł i wogóle nie był ostry/

-Kolejna osoba prze ze mnie ginie...
/Spojrzał na nią i pociekły mu kilka łez/